poniedziałek, 11 czerwca 2012

Niech nie zwiedzie cię tytuł.. To nie jest zwykła bajka..


Nie będzie tu latających na cieniutkich skrzydełkach wróżek, nie będzie gromady dobrotliwych krasnoludków, ani nawet wyraźnego podziału na dobro i zło. Będą potężne siły natury (i potęga efektów specjalnych), zacięta walka i mroczna opowieść. Tylko czy to jeszcze bajka? Pierwsza „Królewna Śnieżka” jaką widziałeś to zapewne ta animowana, w czerwono-granatowej sukience, otoczona gromadką krasnoludków śpiewających „Hej Ho!”. Druga to być może ta sprzed kilku miesięcy – pełna humoru wersja z Julią Roberts i Lilly Collins, która kończy się iście bollywoodzką sekwencją. Jeśli liczysz, że wchodząca właśnie do kin „Królewna Śnieżka i Łowca” dostarczy ci choćby podobnych wrażeń, to grubo się mylisz.
Najnowsza opowieść o Królewnie Śnieżce (Kristen Stewart) zaczyna się od śmierci jej matki, po której zrozpaczony ojciec żeni się powtórnie – z piękną, zimną Ravenną (Charlize Theron). Wkrótce okrutna małżonka morduje króla, wstępuje na tron, a młodziutką księżniczkę wtrąca do więzienia. Kiedy jednak magiczne lustro zdradza jej, że nie może dzierżyć już miana „najpiękniejszej”, postanawia zabić księżniczkę, by posilić się jej sercem – mającym dać wieczną młodość i piękno. Księżniczce Śnieżce udaje się jednak uciec. Rozwścieczona królowa do jej odnalezienia i zabicia namawia najlepszego łowcę (Chris Hemsworth), który zgadza się omamiony wizją odzyskania swojej ukochanej, zmarłej żony. W trakcie swojej misji staje jednak po stronie młodej królewny, chroni ją i zamierza pomóc w odzyskaniu należnego jej królestwa.

Mniej magii, więcej efektów specjalnych
Magicznych stworzeń w filmie nie brakuje, ale przedziwne wróżki i gigantyczny potwór wyglądają jak wypożyczone z planu „Johna Cartera”. Czarowne lustro za to równie dobrze mogłoby znaleźć się w Terminatorze – wytykali filmowi amerykańscy krytycy. Sporo pochwał dostało się za to krasnoludkom, które choć również „wyczarowane” dzięki efektom specjalnym (reżyser „pomniejszył” brytyjskich aktorów m.in. Iana McShane, Boba Hoskinsa, Ray’a Winstona i Toby’ego Jonesa), określane są jako „główna atrakcja filmu”. Zaskakująco, bo…

No właśnie – krasnoludki
Cały szkopuł polega na tym, że rzeczone krasnoludki pojawiają się na ekranie po godzinie trwania filmu i pozostają na nim tylko około 10 minut. Genialnie obsadzone, przedstawione jako grupa dawnych pracowników kopalni złota, którym odebrano środki do życia – mogli zalśnić w opowieści jeszcze jaśniej. Ale zabrakło im czasu.
Zamiast bajki, dramat Szekspira
Na próżno szukać tutaj czarodziejskich różdżek, szeptanych zaklęć i spełniania życzeń. Sporo jest za to elementów mrocznej, rodzinnej sagi – międzypokoleniowych kłótni i obrony przed groźnymi najeźdźcami, zagranych z „szekspirowską” powagą i rozmachem. Ale i scen wizualnie wstrząsających np. kobiet okaleczających się, by nie narazić się próżności okrutnej Ravennie.
Tym razem zachwyca zło
Pomimo specyficznego stylu gry – który złośliwi nazywają „drewnianym” – Chris Hemsworth może się tu podobać. Tym bardziej, że postać Łowcy jest wyeksponowana i odbiega od bajkowego oryginału. Również Kristen Stewart powinna zyskać przychylność widzów – nie tylko swoich zapatrzonych sagę „Zaćmienie” fanów. Ale prawdzwią królową tej opowieści o Śnieżce, dosłownie i w przenośni jest Charlize Theron jako Ravenna. „Popis aktorstwa dojrzałego”, „balansująca na granicy przerażenia i zachwytu” – piszą o niej recenzenci. I choć momentami wydaje się, że za chwilę Theron przekroczy cienką granicę, w której ekspresja naraża aktora na śmieszność, to jednak króluje do samego końca.
- Szekspir bez poezji, Braveheart bez gry aktorskiej – napisał o „Królewnie Śnieżce i Łowcy” jeden z krytyków. – Piękna bajka dla dorosłych, w której magii i wróżek nie potrzeba – napisał inny. Zdecydowanie warto samemu przekonać się, który z nich miał rację.
 

Źródło: kultura.gazeta.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

share

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...